Piłkarze Glinika Gorlice wybrali się w środowe popołudnie do powiatu nowotarskiego, by walczyć o punkty z Lubaniem Maniowy. Zawodnicy prowadzeni przez asystenta dotychczasowego trenera Łukasza Krzysztonia chcieli zmazać plamę po trzech ostatnich porażkach i oddalić się od strefy spadkowej.
LKS LUBAŃ MANIOWY - GLINIK GORLICE
0:4
(0:1)
10' - Mateusz Świechowski
88' - Marek Fundakowski
90' - Tomasz Rząca
90+2' - Damian Śliwa
Sędziowie: Marcin Madejski, Marcin Drzyzga, Bartłomiej Stepek
Widzów: 250
20' B. Czochór, 34' T. Rząca,62' M. Krawczyk x 2, 64' M. Szafran
25' B. Gruszkowski, 34' Jakub Kasperczyk,
M. Krawczyk x 2, 64
GKS GLINIK GORLICE
Czochór – Rząca, Krzysztoń (88 Kuzio), Drąg, Gogola (88 Buś), Kozma (66 Olejnik), Kolbusz, Świechowski, Gazda, Szafran (66 Śliwa), Fundakowski (90+2 Piotrowski)
LKS LUBAŃ MANIOWY
Sikora – Chlipała, Zaika, Firek, Gruszkowski, Jandura (55 Kęska), Wajsak (87 Pątko), Misiura, Czajkowski (55 Żarnowski), Magdziarczyk (65 Pluta), Kasperczyk (75 Kolasa)
Ta sztuka gorliczanom się udała. Piłkarze z Gorlic wyszli na prowadzenie po bramce Mateusza Świechowskiego, który już w 10. minucie pokonał golkipera rywali po dograniu od Mateusza Szafrana.
Kwadrans później w polu karnym faulowany został Aleksander Gazda. Sędzia bez wahania podyktował "jedenastkę".
Piotr Gogola był wykonawcą rzutu karnego. Niestety po jego strzale piłka trafiła w słupek.
Wynik jednobramkowy utrzymywał się prawie do końca spotkania i nikt nie spodziewał się, że w ostatnich minutach nabierze rozpędu.
Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu strzeleckim instynktem wykazał się Marek Fundakowski podwyższając rezultat spotkania na 0:2
W ostatnich minutach Glinik poszedł za ciosem i wykorzystał słabość obrony gospodarzy, czego efektem była bramka Tomasza Rzący w 90 minucie. Wiadome już było, że w tym spotkaniu podopieczni Łukasza Krzysztonia wywiozą komplet punktów i bezpiecznie dowiozą taki wynik do końca. Okazało się jednak, że to nie koniec bramek w tym spotkaniu. W doliczonym czasie rezultat meczu na 0:4 podwyższył Damian Śliwa.
Każda wygrana, każdy punkt przybliża nas do tego, byśmy w przyszłym sezonie również grali w 4. lidze. Bardzo nam na tym zależy i wierzymy w to, że ten cel uda nam się zrealizować – kierownik Glinika Andrzej Cetnarowski.
Bardzo słaba pierwsza połowa w naszym wykonaniu. Byliśmy spóźnieni niemal w każdej akcji, nie mówiąc o niedokładności w naszych poczynaniach. Paradoksalnie w drugiej odsłonie, do czasu gola zdobytego przez Fundakowskiego, graliśmy lepiej. Stworzyliśmy kilka dogodnych okazji, w których niestety zabrakło finalizacji. Straciliśmy praktycznie trzy bramki w doliczonym czasie gry i to boli najbardziej. Rywal wykorzystał sytuację, kiedy uszło z nas powietrze po golu w 88 minucie. Był to nasz 40. oficjalny mecz w tym sezonie i dziś przyszła nasza obniżka dyspozycji. Oczywiście nie jesteśmy jedyną drużyną grającą tyle spotkań w tej lidze, ale analizując na spokojnie rezultaty pozostałych, każdy miał podobną wpadkę. Wygrywamy razem, przegrywamy razem – dziś to nie był nasz dzień. W najbliższej kolejce czeka nas pauza, oraz doliczenie darmowych oczek za mecz z Wierchami. Musimy wyzerować głowy i przekuć tą zadrę na honorze w sportową złość. Ostatnia potyczka z Kalwarianką przed własną publicznością będzie najlepszą okazją by godnie zakończyć ten sezon.. - podsumował trener Lubania Wojciech Tajduś.
Dla GKS była to dwunasta ligowa wygrana w tym sezonie na czwartoligowych boiskach. Do końca sezony pozostały dwie kolejki. W tej najbliższej gorliczanie podejmą na własnym terenie Beskid Andrychów (sobota godzina 17.30).